[PL] Nioh 2: The Tengu's Disciple - Recenzja
(English Version Available Here! - [ENG] Nioh 2: The Tengu's Disciple - Review)
(Możliwe spoilery z Nioh 2, zostaliście ostrzeżeni)
(Mówiąc o nowych rzeczach, najpierw będę po krótce opisywał jak to wyglądało w bazowym Nioh 2 a dopiero potem przechodził do dodatków i zmian zawartych w DLC)
(Nazwa DLC jest przetłumaczona w polskiej wersji jako Uczeń Tengu, ale będę się trzymał angielskiej wersji).
Czekałem i czekałem aż w końcu ogłoszą pierwsze DLC do Nioh 2, i po ponad 2 miesiącach od premiery – pierwszy dodatek został w istocie zapowiedziany. The Tengu's Disciple miało ujrzeć światło dzienne 30 lipca. No i teraz jesteśmy tu, 5 miesięcy po premierze Nioh 2 i w końcu z DLC na które tak mocno czekałem. Czy było warto? Przekonajmy się!
The Tengu's Disciple, jak już wcześniej ustaliliśmy, jest pierwszym DLC do Nioh 2; pierwszym z co najmniej trzech, które zostały potwierdzone przez twórców na długo przed wydaniem gry. Po przejściu Nioh 2 kilkukrotnie, wbiciu Platynowej trofki i skończeniu wszystkiego co NG+ ma do zaoferowania – nawet nie wiecie jak byłem podekscytowany gdy patch z dodatkiem w końcu wjechał na moją PS4!
(Jeden szczegół – po przejściu gry po raz pierwszy na NG, zostawiłem oryginalną postać w tym stanie i nie dotykałem jej, żeby mieć czyste i miarodajnie wejście do DLC. Aczkolwiek ograłem trochę DLC też na mojej przekoksowanej postaci więc... Opinie mogą się miejscami różnić).
(Maski tych wrogów dają mi silne vibe'y Sekiro)
Podczas tych 5 miesięcy ja, oraz tysiące innych fanów Nioh czekało na więcej kontentu, w tym czasie do gry zostało wprowadzone wiele rzeczy – więcej misji pobocznych, tryb fotograficzny, którego... Używałem dość masowo – a jego efekty możecie podziwiać w tym artykule!
The Tengu's Disciple miało być pierwszym testem. Kupiłem Przepustkę Sezonową razem z Nioh 2 i pierwsze DLC miało pokazać, czy Przepustka była tego warta czy nie. (Dobra, zanim powiem cokolwiek więcej – tak, będzie więcej DLC, ale... Byłaby szkoda, gdyby pierwszy dodatek pozostawił nieprzyjemny posmak, czyż nie?). I było to nawet bardziej niż warte swojej ceny.
(Piękno chwili)
Historia Nioh 2 zamknęła się w całkiem dobry i satysfakcjonujący sposób moim zdaniem, ostatni boss był prawdziwym testem jak bardzo rozumiemy tę grę. Fabuła była w istocie krótsza niż w pierwszym Nioh, ale... Uważam, że to i nawet lepiej, tempo historii było w sam raz. Ale, choć zakończenie było miłe i satysfakcjonujące to... Ostatnia cutscenka zostawiła otwartą furtkę do kontynuacji moim zdaniem, choć w sumie dziwnym by było gdyby tego nie zrobiła, zważając na to, że dodatki zostały zapowiedziane długo przed premierą.
The Tengu's Disciple zabiera nas daleko w przeszłość, do 12-stego wieku, końcówki Okresu Heian w japońskiej historii. Zostajemy wysłani w przeszłość przez dziwny chram i trafiamy do Yashimy, regionu nabrzeżnego (Jeśli ktoś ma już flashbacki do Umi-Bozu z Nioh 1... Cóż, powiem tylko tyle, że te flashbacki się nie mylą).
(Gdzie wszystko się zaczęło...)
Śledzimy historię, w której dowiadujemy się więcej o jednym z poprzednich ludzi, którzy dzierżyli Sohayamaru, jak i połączenie pomiędzy legendarnym mieczem, i równie legendarnym demonem, którego pokonujemy jako konkluzja Nioh 2 – Otakemaru. Nowi sojusznicy, wrogowie, ekwipunek i tak dalej – samo DLC wprowadza całkiem sporo nowych rzeczy.
DLC zawiera 10 misji. – 2 Główne Misje i 8 Pobocznych. To może nie wyglądać na dużo, ale każda z nich to osobny zestaw wyzwań i innych mniejszych dodatków, które przyszły razem z DLC – jest o wiele więcej do roboty niż te 10 misji. Mówię tu przykładowo o nowym trybie hack'n'slash, gdzie przechodzimy przez Misje Zwoju aby zdobyć nowy ekwipunek.
(Nowi sojusznicy, wspomagający nas w walce z nowymi wrogami)
W swojej podstawowej formie, Nioh 2 miało całkiem szeroki wachlarz wrogów (Dobra, to może być maaaałe naciągnięcie, wielu adwersarzy powtarzało się, mając jedynie inny żywioł a byli nierzadko traktowani jako osobni przeciwnicy), każdy z nich miał swój osoby zestaw ruchów oraz możliwość Kontry Rozpryskowej, kilku starych znajomych z Nioh 1 jak Karasu Tengu oraz całkiem sporo nowych w kontynuacji jak Wojownik Magatsu.
Gdy pierwsze DLC do Nioh 2 przybiło do brzegu, nie było mowy, że nie będzie nowych przeciwników i niektórzy z nich jak Bakegani dali mi mały atak serca gdy je po raz pierwszy zobaczyłem. Ale wyjątkowo nie ma zbyt wielu nowych dodatków w szeregach wrogów – Bakegani jest najbardziej charakterystyczny i Nuppeppo to była zmora mojej egzystencji, no i jest jeszcze Kiryoki ale to po prostu inna wariacja Enkiego więc w sumie to tyle.
(Pierwsze spotkanie z Bakegani. Atakowanie go od przodu mija się z celem. Możecie też zobaczyć moją postać, która dzierży nową broń - Kostur Łamany!)
Esencja Nioh i tak naprawdę każdego Souls-like'a, czyli – bossowie! Duzi, potężni i czasami powodujący czystą furię w graczu. Nioh 2 miało już całkiem sporą ilość bossów, oczywiście niektórzy byli żałośnie słabi, natomiast inni niesamowicie potężni, ale... Z odpowiednią dozą cierpliwości, wysiłku i pamięci mięśniowej można pokonać ich wszystkich.
The Tengu's Disciple dostarcza nam kolejny zestaw ogromnych adwersarzy do pokonania – pamiętacie jak wspomniałem o Umi-Bozu? Cóż, teraz wyobraźcie sobie silniejszego Umi-Bozu, z którym walka to przyjemne wyzwanie a nie bolesne. Tak, zrobili to. A, no i wraca też inny boss z oryginalnego Nioh – Nue! Z większym wachlarzem ataków i mniejszą ilością bullshitu! No i bossowie wymagają pewnej precyzji i niekiedy dobrego refleksu, ale poza tym - nie są czymś 'boo hoo niezabijalnym i niepokonanym'.
Ba, pierwszy boss w DLC zabił mnie więcej razy niż naprawdę chcę przyznać – ale głównie przez to, że byłem zbyt agresywny i trochę mi zajęło zanim faktycznie skupiłem się na poznawaniu jego ataków i szukaniu odpowiednich okienek na własne natarcie, ale... Bawiłem się świetnie!
Muszę tu wspomnieć o poziomie trudności. Ponieważ, jak niektórzy z was wiedzą, poziom trudności w DLC do Nioh 1 porównując go do bazowej gry był... Bolesny. Jak to wygląda w Nioh 2? The Tengu's Disciple robi naprawdę dobrą robotę jeśli chodzi o balansowanie DLC. Ze swoją oryginalną postacią na 120 poziomie miałem przyzwoite wyzwanie i bawiłem się wybornie przechodząc to DLC, aczkolwiek – z postacią na 200 poziomie to było zbyt łatwe... Dopóki nie poszedłem tą postacią do DLC na NG+ i... Cóż, miałem podobny poziom wyzwania i zabawy jak postacią na 120 poziomie!
Rzecz w tym, że – Nioh 2 o wiele lepiej balansuje poziom trudności i 'zalecany poziom dla misji' niż Nioh 1, które było tornadem pod względem poziomu trudności, zwłaszcza w zalecanych poziomach dla DLC. Na podstawowym New Game a nie NG+ czy ++.
(Znów się spotykamy, Nue.)
Nioh 2 od samego początku miało ogromne zróżnicowanie broni do wyboru, miało ich nawet więcej niż pierwsza część ze wszystkimi dodatkami! Każdy mógł znaleźć coś dla siebie – chcesz coś szybkiego? Bum! Dwa Miecze i Tonfy!; chcesz coś potężnego? Bum! Topory, Młoty i Odachi!; chcesz coś stylowego? Bum! Glewia i Kusarigama! Dzięki temu różnorodność buildów była duża i każda broń mogła stać się zabójcza w odpowiednich rękach.
Nioh 1 zaczęło wprowadzać kolejne rodzaje broni wraz z dodatkami i... Cóż, ktoś by mógł pomyśleć, że 9 rodzajów broni, ninjutsu oraz magia onmyo (Czyli razem 11 drzewek umiejętności) to aż za dużo, prawda? Pozwólcie, że przedstawię wam Kostur Łamany! Całkiem wszechstronna i stylowa broń! Tak bardzo jak lubiłem jej używać, tak nie potrafiłem zrozumieć jak używać jej efektywnie więc głównie trzymałem się swojej Glewii. Ale, jak z każdą inną bronią – w odpowiednich rękach, z odpowiednią ilością treningu – jestem bardziej niż pewny, że Kostur Łamany może być naprawdę potężny pod względem efektywności i obrażeń!
(Chwila wytchnienia po serii walk)
Praktycznie każdą grę Souls-like, która miała różne zbroje i bronie do wyboru cechuje pewien trend; trend zwany 'Fashion Souls!' - w skrócie, noszenie pasującej zbroi oraz broni lub różnych, ale jakimś cudem pasujących do siebie części uzbrojenia i czucie się fantastycznie! Nioh 2 ze swoim stosem różnych broni i zbroi był idealnym kandydatem do bitew na style! (Jeśli dodamy do tego postać, którą można dostosowywać – opcje stylu poszerzają się jeszcze bardziej).
Więc, czy The Tengu's Disciple wprowadza jeszcze więcej możliwości ścinania wrogów, będąc przy tym stylowym? Cóż... Chyba nie muszę odpowiadać na to pytanie – sam Kostur Łamany daje nam już kilka opcji pod względem tego jak ma on wyglądać, plus jest też całkiem sporo nowych części zbroi i akcesoriów więc... Tak, The Tengu's Disciple rozszerza już szeroką gamę stylu w Nioh 2!
(Dwa demony walczące o wewnętrzny pokój)
Jak na pierwsze DLC, uważam, że The Tengu's Disciple jest cudowne, opłacało się czekać. Poszerza ono i tak szeroki już wachlarz wrogów, stylu i historii i z całego serca mam nadzieję, że DLC, które jeszcze wyjdą będą kontynuować ten trend. Z tego co słyszałem to 'Trylogia DLC' ma opowiadać jedną, spójną historię tak jak w pierwszym Nioh – jeśli tak będzie – jestem bardziej niż ciekawy tego co będzie dalej!
The Tengu's Disciple kładzie dobre podwaliny dla całej Trylogii DLC i... Cóż, tak jak główna gra pozostawia nas bez odpowiedzi na wiele pytań, ale na te będziemy musieli poczekać do kolejnego DLC.
Mówiąc krótko – The Tengu's Disciple naprawdę mi się podobało i prawdopodobnie ogram je jeszcze kilka razy różnymi postaciami i... Cóż, czekam z podekscytowaniem na zapowiedź kolejnego dodatku (który podobno ma zostać ujawniony jesienią) i datę jego premiery, ale nie wydaje mi się, że to nastąpi szybko. No cóż, ja wracam do stylowego siekania japońskich demonów!
The Tengu's Disciple to dobry przykład tego, jak poprawnie wyważyć DLC i dać graczom przyzwoite wyzwanie nawet gdy Ci czują się całkiem doświadczeni w grze! Poczekajmy i zobaczmy jakie jeszcze interesujące bronie, wrogów, bossów i wątków następne DLC nam przyniosą!
Z Poważaniem,
Wing.
Comments
Post a Comment